niedziela, 4 października 2015

List Ewy do Adama.

Kochanie, wiem o mojej chorobie i czuję, że niewiele życia mi już zostało. Postanowiłam więc napisać ten list, dla Ciebie, jako dowód mojej miłości.

Pamiętasz jak w raju mnie unikałeś? Jak denerwowałam Cię samą moją obecnością? Jakie trudne było dla Ciebie zrozumienie mnie i moich dziwactw?

Ale Ci się udało.

Byliśmy razem całe życie i za to jestem Ci wdzięczna i proszę, nie smuć się, kiedy odejdę, bo zostaną po mnie wspomnienia, które na zawsze będą żyć w Twoim sercu o ile będziesz chciał.

Chciałabym jeszcze raz zobaczyć zachód słońca, chciałabym zobaczyć jak nasze dzieci dorastają, chcę jeszcze raz ujrzeć kropelki rosy spływające rano po liściach bananowca, jest tle rzeczy, które chciałabym zrobić, zobaczyć, usłyszeć, ale to nie jest możliwe. Bóg dał mi określoną ilość czasu i jestem mu wdzięczna, że nie dał mi go mniej.

Zastanawiam się czy to będzie bolało, czy po prostu zamknę oczy tylko po to by ich już nie otworzyć. Przed nami nikt nie umierał ale oczywiście wiemy co to znaczy. Wiemy, bo Pan obdarzył nas wiedzą, kiedy zgrzeszyłam.

Zapamiętaj mnie, proszę, taką jaka byłam, gdy zdrowie mi dopisywało. Mam nadzieję, ze pożyjesz jeszcze długo i to wspomnienie będzie w Twoim sercu aż do końca, bo ten niestety nadejdzie również dla Ciebie.

Nie smuć się, ponieważ kiedyś się jeszcze spotkamy.

Więc nie piszę żegnaj.

Do zobaczenia, Adamie.

Koniec. Adam.

No i w końcu doczekaliśmy się dzieci. To znaczy ja się doczekałem.

Tak jak obiecał Bóg, poród był bardzo trudny i w trakcie drugiego Ewa zapadła na bardzo dziwną, nieznaną mi chorobę. Z dnia na dzień była coraz słabsza i kiedy nasi synowie mieli jakieś 6 lat, umarła. Zostawiła mnie, samego na tym świecie, z dziećmi ,które nie potrafiły zrozumieć co stało się z ich matką. Zostawiła mnie samego.

Życie poza Edenem. Ewa

Nie było nam łatwo przyzwyczaić się do realiów nowego życia. Dużo chorowaliśmy i czasem wiele dni chodziliśmy głodni. Oczywiście w końcu wyszliśmy na prostą, ale nie było to łatwe. Chcieliśmy osiągnąć zbyt wiele w zbyt krótkim czasie.

Praca, polowanie i utrzymywanie domu w stanie, który pozwalałby żyć w nim w miarę wygodnie... to wszystko było trudne do wykonania a przecież byliśmy sami.

Dlatego często wieczorami wspinałam się na wzgórze nieopodal domu i oglądałam zachody słońca. Do końca swojego życia uważałam, że zachody słońca są pełne magii i tajemnic. Lubiłam patzreć jak ten czerwony olbrzym leniwie chowa się za horyzont by ustąpić miejsca srebrnej kuli Księżycowi. Wtedy Adam wołał, abym wróciła do domu, bo robi się zimno.

I zawsze wracałam. Dzień w dzień.

Pierwszy dom. Adam

Z tego co czytałem, Ewa naniosła tu trochę niejasności, jej notatki są jak zawsze mgliste i trudne do odczytania, ale taka już jest i trzeba jej to wybaczyć.

Po wygnaniu z Edenu musieliśmy zbudować jakiekolwiek schronienie, ponieważ deszcze w tej części Ziemi były częste i irytujące. Wybraliśmy dogodne miejsce nad pewnym (jak to nazwała moja żona) uroczym jeziorkiem. Przystąpiłem do budowy. Na początku było trudno, materiały budowlane były inne niż te, do których przywykłem, ale nie było tragedii.

Nasz pierwszy dom nie przetrwał długo, budowałem coraz to nowe, lepsze schronienia w różnych miejscach a nasz ostatni dom, gdzie mieszkaliśmy już z dziećmi był na prawdę stabilny i dobry.

Nasz pierwszy dom był grotą z jednej strony zasłonięty parawanem z liści. Teraz pewnie spytacie, dlaczego go opuściliśmy?

Odpowiedź jest prosta. Była tam bardzo zimno i zaczęliśmy chorować.

Pamiętam, że Ewa uparła się że przed grotą zasadzi jakieś durne kwiatki i postawi tabliczkę ADAM I EWA. Musiałem się zgodzić. Z Ewą nie warto dyskutować na tematy związane z sensem stawiania tabliczek.

To chyba jedyne wspomnienia o domu jakie udało się mi zachować, przepraszam, że jest ich tak mało ale działo się to tak dawno temu...

Wygnanie z Raju- Ewa

Nie pamiętam wiele z tego dnia, w sumie to nie pamiętam nic. Jedyny obraz zapisany w mej pamięci to oddalający się Eden i wielka pustka przede mną. Lecz mimo, że to wydarzenie było w jakiś sposób tragiczne, to przez nie Adam mnie wreszcie zaakceptował.

Chciałabym zapamiętać to lepiej, utrwalić w głowie zapach kwiatów, i emocje, jakie nam towarzyszyły, ale minęło już tyle czasu, że chyba jest to niemożliwe.

I chyba właśnie dlatego zaczynam pisać tego bloga, ponieważ nie chcę, aby ta sytuacja zdarzyła się ponownie. Wszystkie ważne rzeczy będą tutaj, zapisane i będą trwać dopóki internet będzie istniał.

Nie zamierzam opisywać tu żadnych przyziemnych spraw, od tego macie Adama i jego nudne posty, mam nadzieję, że zrównoważy on trochę tę dziwna atmosferę tej witryny. 

Ja, Ewa, pierwsza kobieta na Ziemi od tego dnia zapisuję moje wspomnienia od momentu wygnania z Raju aż do Mojej śmieci, i wierzę, że pomogę innym w odkrywaniu historii pierwszych istot ludzkich na tej planecie.